Etap przebiega przez Wędzinę, Ługi-Radły i Dąbrowę. Msza św. po drodze w lesie. Baza noclegowa w CISIU.
*** Pielgrzymkowa świąteczna codzienność w oczach pierwszego Głównego Przewodnika, Ks. Romualda…
…I tak nastał wieczór i poranek, DZIEŃ SZÓSTY…
Wymarsz, jak wczoraj, o 5.45. Po dwu etapach Msza św. w uroczym, wysokososnowym lesie. Trzeba było dobrze głowy zadzierać, a i tak nie dało się dostrzec wierzchołków. Za to bez wysiłku rzucały się w oczy dojrzałe jagody. Mnóstwo jagód. Ogromne mnóstwo. Zadziwiające, że mało który pątnik rzucał się na leśne runo. W haśle dnia zawierała się wolność i godność dzieci Bożych jako konsekwencja chrztu św. Ciekawe, czy to aż taka wolność, czy raczej lęk przed „wyatramentowaniem” jamy ustnej, podnosia i nadbrodzia… W oczekiwaniu na pielgrzymkowe zaopatrzenie ogłoszenia zostały przeniesione na przed-rozpoczęcie celebry. Nie szło o to, żeśmy głodni, lecz żeby obsługa zdążyła na Eucharystię. Ojciec Duchowny podniósł pątników przygotowanych do odespania Mszy św. Potem było o „pladze” przybywających z dnia na dzień samochodów osobowych obsługujących pojedynczych pielgrzymów. Coś z tym trzeba zrobić na przyszłość… Było o ubezpieczeniu pątników, o opłatach – od lat takich samych, że aż inne pielgrzymki w Polsce się dziwią i pytają: jak wy sobie radzicie - … w ogóle o finansach. Następnie wyczytanie intencji, wrzucenie ich do pielgrzymkowej stągwi i wreszcie pieśń na wejście. Czytania, psalm, alleluja i kazanie. Kaznodzieja przypomniał, że niedziela to po prostu MAŁA WIELKANOC. Tak się kiedyś w zamierzchłych czasach mówiło. MAŁE ZMARTWYCHWSTANIE! Zmartwychwstanie poprzedza śmierć. Ewangelia niedzielna – żeby było ciekawiej – w obszernej części czytana bywa na uroczystościach pogrzebowych. W ten sposób jakby narzucała temat. Czy wiemy, czy wierzymy, że Śmierć jest najważniejszym wydarzeniem w życiu? Przecież to drzwi do Nieba! Dostojność i ważność przekroczenia progu Domu Ojca wymaga przygotowania. Czy się przygotowujesz do tej chwili? – pytał kaznodzieja. Nie brakowało w kazaniu nawet akcentów krotochwilno-humorystycznych. Skoro idziemy na Najlepsze, to dlaczego się smucić? Przed końcowym „amen” wydawało się, że pątnicy układają już ręce do oklasków. Byli jakby rozbawieni, choć w bardzo wyważony sposób. Ostatnie zdanie kaznodziei zatkało wszystkich: „Od miesiąca wiem, że mam raka…” Po Mszy św. jeszcze leśny obiad i w drogę do gościnnych Państwa Stefana i Ireny w Cisiu.. Pod wieczór przyjechał miejscowy Ks. Proboszcz Krzysztof. Została omówiona poniedziałkowa liturgia przy kościółku w Cisiu. Potem jeszcze wizja lokalna, powrót na bazę i grupowe apele. Apel „dla wszystkich” prowadziła „szóstka”. Zaczął się o 20.00. Oficjalnie zakończył o 21.30. Ks. Adam z Wir i kilkoro zapalonych muzyków i wokalistów długo jeszcze grali dyskretnie i śpiewali. Kto zasypiał w zasięgu kołyszących tonów czuł się cudownie…
|